06.11.12 Czwarty dzień prezentacji
Czwarty dzień prezentacji był moim zdaniem dniem kontrastowych reakcji widzów.
Spektakle tego dnia albo się bardzo podobały albo były nie do zniesienia.
Przypomnijmy:
Teatr Okazjonalny (Polska, Sopot) – „Kwadrat. Wersja 6”
(On)
Przedstawienie rozwijało się powoli, każda scena musiała wybrzmieć. Wielokrotnie powtarzane sekwencje mogłyby być nudne, ale było coś co kazało śledzić rozwój sytuacji. Uwagę przykuwała (dla innych była źródłem znużenia) symetria w ruchu i przestrzeni. Zastosowane środki, takie jak np. poruszanie się po kwadracie wydawać się mogły proste. W prezentowanej choregrafii zapowiadały coś co nastąpi, a nie następuje. Trwa i rozwija się jak dobra akcja, ale prowadzi donikąd. Tak zbudowano w tym spektalku absurd. Dla jednych dzieło bez większego sensu i znaczenia, dla innych absurd na miarę Becketta.
(Ona)
Spektakl smutny w ruchu, muzyce i mrocznych światłach.
Bretoncaffe (Polska, Warszawa) – „SLAM.IN”
(On)
Fantastyczna zabawa dźwiekami, głosem i językiem. Spektakl można określić jako multimedialny z dużym naciskiem na sferę audio. Oryginalny, zaskakujący, dowcipny, w pełni profesjonalny. To moje zachwyty. A co sie tam działo. Było skrobanie mikrofonem po ścianie, było naśladowanie różnych dźwięków przy użyciu tylko ludzikego organu mowy, była rejestracja na żywo głosów tancerzy i odtwarzanie ich modyfikacji. To wszystko wymagało dobrego sprzętu, a przede wszystkim profesjonalnych umiejętności Dominika. To wszystko zostało połączone z tańcem (i grą aktorską) dwu tancerek. Zgranie zespołu ruchowe i głosowe bardzo podnosi wartość tego spektaklu.
(Ona)
Spektakl trochę głośny. Momentami zbyt mocno dający po uszach. Na początku było zabawnie co dawało nadzieję, że spektakl taki będzie w całości. Ale było raczej smutno. Przyczyniły się do tego bardzo słabe światła, ledwo oświetlające aktorów/tancerzy.
Cie Stanislaw Wisniewski (Francja) – „Świat rozwrześnił się październikując powoli w stronę listopada”
(On)
Kontrastujące reakcje widzów. W trakcie: próby przerwania spektaklu, po występie: niewielka część owatująca na stojąco. Ale już po opouszczeniu widowni i w kolejnych godzinach często można było usłyszeć, że spektakl ten mocno zapisał się w umysłach, zmuszał do myślenia. Co nudziło widownię? Powtórzenia. 3-minutowa sekwencja powtórzona 3 razy, czy to wydaje się dużo? Moim zdaniem w wykonaniu tancerki Stasia Wiśniewskiego było dużo ciekawsze niż solowe występy niektórych tancerzy, w których zmianie ulega tytuł i 'kroki', ale nastrój jest ten sam. Trzy powtórzenia, aby zapisać w umysłach publiczności sekwencję, ale jeszcze ją zatrzymać (publiczność) na miejscu. To trudne zadanie. Po nim zaczyna się prawdziwa jazda. Sekwencja potwarzana jest nadal. Wprowadzane są zmiany nieznaczne, wręcz na poziomie szumu. Albo w tym płyniesz, albo Cię złości. Jak wspomniałem, w trakcie spektaklu brak stanów pośrednich. Ten spektakl pracuje jednak jeszcze długo po zasunięciu kurtyny. Nikt nie pozostaje obojętny.
(Ona)
3 początkowe powtórzenia były nie do zniesiaenia. Uczucie, które zapamiętałam to mocne zdenerwowanie. Gdybym siedziała bliżej może nawet bym wyszła. Utwór muzyczny zespołu Myslowiz, niesamowicie denerwował. Kolejne 2 powtórzenia to śmiech i myśl:co to ma być??? Ale po tym czasie następuje w widzu przełom. Świadomość, że będą następne powtórzenia już nie drażni. I od tej pory ogląda się spokojnie, doceniając pracę i talent tancerki. A była naprawdę niesamowita. Bardzo przykuwała uwagę zarówno swoim pewnym ruchem, jak i emocjami. Była niesamowita.
Sylwia i Piotr Wolszczak